Teraz już tak oficjalnie.. skończyłem kontrakt. Dotarłem do domu i odpoczywam od wakacji.  Ostatni dzień na statku to dzień stresu, pakowania się, ostatniego koncertu oraz spotkania z kolegami w  barze. W ten dzień również odebraliśmy ostatnią wypłatę z czego się najbardziej cieszyliśmy. Wszystkie ciuchy wyprane wcześniej spakowaliśmy do walizek. Cały dobytek 3 miesięcy został spakowany a gitary przygotowane na ostatni show w lobby.. Cóż ostatni dzień i kilka godzin grania w tym tzw. filipińskie przerwy( nazwa wzięła się z zespołu z Filipin, który pomiędzy setami robi ok 45 minut przerwy). Po 23:00 jak co tydzień w ostatni dzień, odbyło się tzw. Legend Show. Tancerze, śpiewaki i goście przybywają do lobby porobić sobie pare zdjęć a my w tym czasie gramy Rock&Rolla. Udało się nawet nakręcić kilka filmików z gry. Ostatnia piosenka przez nas zagrana,, Get Back” grupy The Beatles miała oznaczać ,że kiedyś jeszcze wrócimy na kontrakt, może nie na ten sam statek ale wrócimy. Piosenkę graliśmy zawsze na koniec każdego koncertu. Zagraliśmy ją ok. 90 razy podczas kontraktu. W ten ostatni dzień mój przyjaciel z Indonezji (pracujący na statku jako fotograf) podarował mi wspólnie zrobione zdjęcie naprawdę dobrym Canonem, co było dla mnie ogromnym prezentem. Po koncercie udaliśmy się do baru gdzie z muzykami i tancerzami oblaliśmy nasz wyjazd i koniec kontraktu. Bardzo będzie mi brakować tych ludzi..codziennie uśmiechniętych i otwartych.. Powrót ze statku nie należał do łatwych. Wyjazd po 6 rano z Galvestone do Houston. Na lotnisku International Houston Airport byliśmy już o godz. 10:00. Wylot natomiast miał być o 16 50.. Cóż, przynajmniej mieliśmy okazję dokładnie zważyć bagaż, nadać go i jak się niespodziewanie okazało, dopłacić po 100 dolarów za przewóz gitary.. Na lotnisku, okres oczekiwania na samolot podczas korzystania z darmowego internetu (pierwszy raz od 3 miesięcy) zleciał szybko. Kolega basista, lot miał chwilę wcześniej niż ja ( dziwne to ale lecieliśmy zupełnie inna trasą i innymi samolotami). Niestety jego lot linii UNITED został odwołany i musiał sporo się namęczyć aby jeszcze w ten sam dzień wylecieć innym samolotem do Frankfurtu aby potem dolecieć do Poznania. Moja trasa to Houston-Amsterdam-Monachium-Poznań.. sporo przesiadek a na nieszczęście Pani odbierająca bagaż zażartowała, że oby mój bagaż gdzieś się nie zapodział. Cóż, mój lot został opóźniony o 2 godziny.. W Amsterdamie ledwo zdążyłem na następny lot do Monachium a do przejścia było ok. 35 minut .. Lotnisko jest ogromne a ja akurat wylatywałem z drugiego końca. Kontrola paszportowa przeszła sprawnie, mnie ( jako członka UE) przepuszczono na początek kolejki w której stali generalnie muzułmanie. Sprawnie zapakowałem się do samolotu i poszedłem spać na godzinę lotu do Monachium. W lotnisku docelowym bezproblemowo  udało mi się dostać na samolot do Poznania.. bezproblemowo, ale od razu zauważyłem różnicę wchodzenia do samolotu przez polaków, którzy dosłownie pchali się jak do tramwaju w Polsce. Amerykanie czekają na swoją kolej..  W Poznaniu czekała na mnie dziewczyna, która trochę sobie poczekała.. Bagażu nie było! Doleciała gitara, nie doleciał bagaż , w którym spakowałem 3 miesiące z życia. Długa rozmowa z panią bagażową i kilka telefonów nie rozwiązało sprawy. Bagażu nie zlokalizowano. Następnego dnia dzwoniłem na lotnisko. Okazało się, że bagaż poleciał dziwnym trafem do Chorwacji a później znowu do Amsterdamu. Po 3 dniach.. w końcu po setkach telefonów, przyjechał kurier z moim bagażem. I tak zakończyła się moja podróż. Czy było fajnie? Było na pewno inaczej niż w domu.. było ciekawie, statek nigdy nie trafia na te same wody. Dla muzyka, praca na statku jest jedną z lepszych ofert. Nie trzeba starać się o koncerty, są one codziennie, samego grania też nie ma za dużo, możemy korzystać z atrakcji na statku ( baseny, restauracje, teatr i kino) oraz zawsze mamy czas na wyjście do portów. Kontrakt i całą podróż zaliczam do niebagatelnie wielkiego doświadczenia w moim życiu. Wiele widziałem, sporo wódki wypiłem, większą część skóry słońcem spaliłem i na szczęście zrobiłem sporo zdjęć. Statkowi nie mówię żegnaj, jednak do zobaczenia… w niedalekiej przyszłości 😉 Stay tuned, Robson


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*