Texas… tutaj wszystko jest większe. Nawet kartki papieru w rozmiarze A4 są większe niż polskie A4. Drogi są szersze, samochody ogromne, jedzenia jest duuużo a ludzie są… potężniejsi. Hamburgery, frytki, pizza i cola tonami zamawiane są na statek. Nawet woda jest słodzona.. ale w tym wszystkim jest pewien pozytywny aspekt.. Wyobraźcie sobie,że w Polsce podchodzicie do kasy albo do okienka w urzędzie i Pani się Was pyta ,,Dzień Dobry, jak Pan/Pani się dzisiaj czuje?” Sytuacja prawie nie do wyobrażenia. Na statku i generalnie w całym Texasie spotykasz kogoś i pytasz ,, How you doing?’’ Czasem nawet za dużo tej uprzejmości.. Wychodząc codziennie o 17:00 do pracy z gitarą pokonuję niecałe 5 minut drogi.. W tym czasie spotykam kilku znajomych ( może nawet jeszcze z nimi nie rozmawiałem tylko widziałem w jadalni albo gdzieś na statku) Mówią ,, Hi! How are you today?’’ ja odpowiadam zazwyczaj ,, Not bad,how are you?” oni z uśmiechem na twarzy odpowiadają , że dobrze oraz życzą mi udanego koncertu. Wchodząc w strefę gości, zatrzymują mnie klienci i pytają znowu jak się czuję i przy okazji dziękują za to, że dla nich gram! Wiele razy zostawiłem portfel na scenie w najbardziej widocznym miejscu jakie jest możliwe, nikt tego nie ruszy ani nawet nie pomyśli , żeby zabrać. Zgubiłem kartę płatniczą dwa razy.. zawsze trafiała do biura obsługi. To wszystko nie oznacza, że w USA jest cudownie i ludzie się kochają ani też, że w Polsce wszyscy się okradają i nie lubią (chociaż pewnie tak jest). Tutaj ludzie mają większy luuuuz do większości spraw. Nikt nie myśli żeby Cię okraść. Ludzie mają pieniądze to po co mają kraść a dodatkowo szanują pracę i fakt , że ktoś te pieniądze zarobił.. są uprzejmi, przepuszczają się, jest kolejka to czekają,nikt nie pcha się do tramwaju czy autobusu. Luuuz bluuues. Spotkałem kilkunastu polaków na statku, takich , którzy są tutaj dosyć krótko. Rozmowa przebiega generalnie na narzekaniu na sytuację, politykę, ceny , że źle ,nie dobrze , że będzie jeszcze gorzej i nigdy nie było dobrze. Zastanawiam się z czego to wynika? Z naszej polityki państwa czy z mentalności ludzi? Czy może faktu , że pracując w USA zapłacisz rachunki, zatankujesz do pełna, kupisz pełną lodówkę jedzenia, pojedziesz na wakacje, pójdziesz na kolację do kina i jeszcze odłożysz pieniądze do skarbonki?. Ten luuuz blues amerykański sprawia, że zapominają oni o tradycjach oraz o kulturze osobistej. Tutaj nikt nie przejmuje się , że je w czapce przy stole, jak jest ubrany do restauracji ani jak zachowuje się w toalecie(…) W tym tygodniu większość czasu spędziłem na statku z racji zakazu wychodzenia do portów, udało mi się wyjść tylko na Jamajce, gdzie zamieniłem się z kolegą gitarzystą ,,Nassau za Jamajkę”, on mi pożyczył swoje ID a jemu pożyczę za tydzień w jego ,, port manning”. Na statku skorzystałem z dwóch eleganckich restauracji; włoskiej oraz amerykańskiej. W tej pierwszej, świetne makarony i pizze a w drugiej steki i hamburgery. Wszystko po zniżce dla załogi 50%.. W przerwach od grania oglądałem występy w teatrze. Są cztery powtarzane co tydzień. Show tancerzy, magików , występ zespołu i tancerzy oraz magik/komik. Wszystko bardzo fajnie zaaranżowane oraz zsynchronizowane z muzyką i światłami. Ostatniego dnia wyprawy jest tzw. Legend Show w którym goście ze statku śpiewają znane amerykańskie piosenki. Coś w rodzaju karaoke na dużej scenie. Kolejnym punktem muzycznym jest ,,Ocean plaza” gdzie gra na zmianę zespół z Filipin oraz showband z teatru. Red Frog Pub gdzie gra mój znajomy 50-letni Rob z Florydy oraz Paul z Australii, gitarzyści. Piano Bar i mój kolega Peter z Holandii zamyka muzyczne punkty statku. Codziennie na każdym piętrze sporo się dzieje. Na decku 10, na basenie , wieczorem puszczane są filmy na dużym ekranie za dnia prowadzone są taneczne imprezy. Nie brakuje na statku minigolfa, ściany wspinaczkowej, basenów czy zjeżdżalni i parku wodnego dla dzieci. Ciekawym punktem jest pokój z książkami, biblioteka statku gdzie nie tylko starsze osobniki przesiadują ale również młodsi grając w karty czy warcaby. W tym tygodniu też czekało mnie mnóstwo treningów. Cała struktura ,,emergency” została zmieniona. Z tego powodu każdy trening, który już przechodziliśmy, musimy przejść jeszcze raz i zdać wszystkie testy. Treningi są bardzo długie.. zaczynają się rano i kończą popołudniami przed graniem. Przypomina mi to trochę studia, siedzenie na wykładach i czasem podsypianie. Chociaż szczerze przyznam, że tutaj na statku zaliczyłem więcej godzin wykładów niż w jakimkolwiek roku na studiach. Wszystko jest męczące szczególnie, że na koniec kwietnia mamy opuścić statek i wracać do Polski. A teraz kilka faktów:.. Carnival to wielka korporacja, która wykorzystuje ludzi do zarabiana pieniędzy. 90% załogi to Filipińczycy, którzy mają płacone 500 dolarów miesięcznie. Dodatkowo Carnival płaci ich rządowi aby ściągać tych pracowników. Pytałem kelnerkę jak wygląda to w jej kraju, w Filipinach.. Opłaca się jej tutaj pracować bo jako kobieta ma płacone dużo mniej niż mężczyzna, i za miesiąc zarobi ok.200 dolarów. Druga sprawa to zabieranie paszportów. Każdy z załogi, kto wchodzi na statek ma zabierany paszport (pewnie dlatego aby nie uciekł) w zamian dostaje ID i papierowy świstek uprawniający do wyjścia. Świstek z pieczątką (wiza D1) ważny 29 dni. Ja mam pecha bo akurat ten świstek uprawniający mnie do wyjścia w portach USA zamoczył się podczas drogi w deszczu w Meksyku.. co za tym idzie do wyjazdu nie wyjdę do amerykańskich portów ( oby tylko mnie wypuścili na lotnisko ), nowy świstek kosztuje 350 dolarów. Polityka zarobkowa Carnivala nie pozawala na serwowanie soku pomarańczowego po godz. 11:00 rano. Dlaczego? Sok jest trochę droższy od wody, lemoniady czy ICE TEA. Dlatego jedyne co można pić na statku to chemiczna, słodka lemoniada ICE TEA lub filtrowana woda, którą można porównać do wody w PKP( z zapachu, bo smaku wody z PKP nie próbowałem) Najtańszy drink na statku kosztuje 9$ a piwo 8,95$ a najdłużej pracująca osoba na statku ma 60 lat i pracuje 35 lat. Oficerowie i Kapitan to włosi, statek zbudowano w Panamie w 2011r. Z początku pływał na Morzu Śródziemnym po czym przepłynął Ocean i dotarł na Karaiby. Woda w basenach na statku jest słona, wszędzie wiszą reklamy, że jesteśmy rodziną i musimy się szanować, średnio 3 osoby z załogi ważą tyle co jeden amerykanin, moja kabina ma 7m2, internet jest szybkości 0,8mb/s i kosztuje prawie 600 zł za 450 minut, załoga jest ciągle zmęczona a w stołówce nie ma ani jednego zdrowego warzywa.. tak to ogólnie wygląda. J Stay tuned, Robson
Kategorie: Muzyczne podróże
0 komentarzy