17 lutego statek Carnival Magic zacumował w porcie Progresso w środkowym Meksyku. Upalny dzień, ponad 35 stopni w cieniu, zero chmury na niebie. 6000 osób ze statku wyszło zwiedzać miasteczko. Nam również udało się wyjść i przez niecałe dwie godziny zobaczyliśmy wszystko. Statek dokuje 5 km od brzegu i jedyną możliwością dostania się do miasteczka jest autobus lub taxi. Autobusy wyglądają tak jakby nigdy nie były nowe. Dosłownie złożone z przypadkowych części blacharskich. Powybijane okna,zardzewiała blacha i niemiły zapach w środku. Autobusikiem dojechać było można do centrum miasteczka. Po wyjściu ukazała się bieda jaka panuje w Meksyku. Na każdym kroku handlarze i manipulanci próbowali sprzedać coś lub wyłudzić pieniądze. Przejście spokojnie przez wioskę jest praktycznie niemożliwe. Na każdym rogu zmęczeni słońcem ludzie szukają trochę cienia. Łatwo rozpoznać turystę, który jest uśmiechnięty i lekko podpity lokalnym piwem lub rumem. Przechodząc przez miasto weszliśmy do sklepu spożywczego. Ponad 30 stopni , wyłączone lodówki, stare zepsute mięso i pełno much.. Co dziwne i tak amerykańscy turyści stali w kolejce do kasy. Mieszkańcy żyją tylko z turystyki, raz na dwa dni zacumuje statek z którego wychodzi 6000 osób. Dla handlarzy to cud znad oceanu. Idąc dalej dochodzimy do brzegu i do plaży. Woda piękna, błękitna ale bardzo gorąca i brudna od śmieci z miasteczka. Gdyby nie sól, pewnie większość bakterii zrobiło by sobie z niej dom. Zastanawiam się po co statek na którym niektórzy ludzie są bogatsi od skarbca banku, cumuje w tak biednych portach. Może po to aby pokazać jak żyje się w Meksyku? albo chce pomóc miasteczku, bo ono żyje tylko z turystów. Wstawiam kilka fotek z tego miejsca. Stay tuned! Robson
0 komentarzy